niedziela, 31 sierpnia 2014

Co zabrać do szpitala? - niezbędne rzeczy!

       W szpitalu spędzimy kilka dni. Jeden dzień przed operacją oraz dwa/trzy dni po operacji. Warto wcześniej zaopatrzyć się w kilka przedmiotów, które ułatwią spędzenie tam czasu.
       Oto najpotrzebniejsze rzeczy, które musisz zabrać ze sobą do szpitala, gdyż będą niezbędne (a nie dostaniesz ich w placówce!):

piątek, 29 sierpnia 2014

Ulepszenia ulepszenia - idzie nowe :)

Miło jest mi poinformować, że od teraz możecie polubić mojego bloga na facebooku! Służy do tego specjalny przycisk po prawej stronie. Zachęcam także do udostępniania swoim znajomym tej strony. Im nas więcej, tym weselej!
Dodałem również formularz kontaktowy, dzięki któremu możesz napisać do mnie mail'a z jakimś pytaniem. Służę pomocą ;)

kontuzja mojego kolana, cz. IX - "szpital, rekonstrukcja ACL kolana lewego"

       Witajcie;) dzisiaj opowiem Wam, ile trwa i jak dokładnie wygląda pobyt w szpitalu przed operacją kolana oraz tuż po niej. Dam również kilka rad, czego się wystrzegać w publicznych szpitalach. Ogólnie mówiąc, jak maksymalnie wykorzystać czas spędzony w szpitalu, zadbać o swój tyłek i unikać nieprzyjemności. W poprzedniej części (znajdziesz ją tutaj) zwracałem uwagę na rehabilitację przedoperacyjną. Teraz przedstawię, jak wygląda pobyt w szpitalu oraz emocje, towarzyszące tuż przed operacją i po operacji. Zacznijmy jednak od początku...

       Składając w szpitalu kilka miesięcy wcześniej dokumenty kwalifikujące nas na operację kolana, czyli całą dokumentację medyczną na temat urazu oraz skierowanie na operację (wypisane przez lekarza - najlepiej tego, który będzie przeprowadzał operację), dowiadujemy się o dokładnym terminie, w jakim musimy stawić się na oddziale ortopedii. W moim przypadku podana była nawet godzina, o której musiałem przyjechać. Stawiłem się o godzinie ósmej rano. Zgodnie z zaleceniem byłem na czczo. Czekało mnie kilka papierkowych załatwień, po czym pokazano mi moje łóżko. Na sali miałem dwóch sąsiadów, którzy byli już po operacji. Dzięki temu dowiedziałem się, jak ciężki będzie mój stan po zabiegu i mogłem się zawczasu na to jak najlepiej przygotować.
Rozpakowałem swoje rzeczy - nawet nie domyślasz się, co okazuje się niezbędne w szpitalu! Informację o tym, co należy zabrać do szpitala, znajdziesz tutaj.
      
       Ponudziłem się chwilę i zostałem wezwany na badania. Pobrano mi krew, zmierzono temperaturę, zrobiono zastrzyk w brzuch - był to lek przeciwzakrzepowy i powiedziano, że teraz mogę coś zjeść - będzie to mój ostatni posiłek przed operacją. Była to pora obiadowa, więc jak każdemu pacjentowi, mi też przysługiwał darmowy szpitalny obiad. Grzecznie odmówiłem i skierowałem swoje kroki do szpitalnej stołówki/bufetu. Takiej, w której jedzą obiady lekarze. Myślę, że znajdziemy taką na terenie każdego szpitala. Oczywiście za ten obiad musiałem zapłacić, ale za to wybrałem dowolne danie, które było o niebo smaczniejsze i większe, niż darmowe obiadki dla pacjentów szpitala.

       Kiedy wróciłem na swoje łóżko, niemal natychmiast zostałem wezwany na...

czwartek, 28 sierpnia 2014

kontuzja mojego kolana, cz. VIII - "rehabilitacja PRZED operacją? Tak!"

       Jak już dowiedzieliście się z poprzedniej części (znajdziesz ją tutaj), udało mi się załatwić operację kolana refundowaną przez służbę zdrowia, na dodatek u wspaniałego specjalisty, ordynatora oddziału ortopedycznego jednego ze szpitali, cieszących się dobrą opinią - swoją drogą jakże niewiele jest takich... Oczywiście wiązało się to, jak na polskie warunki przystało, z kilkumiesięcznym oczekiwaniem na zabieg. Chcąc być precyzyjnym powiem, że czekałem około 5 miesięcy - długo, ale pewnych rzeczy nie da się niestety obejść. Kasa albo czekanie. Ja zostałem zmuszony wybrać drugą opcje. Ten okres rekompensowała mi myśl, że zajmie się mną wybitny specjalista.

       Czas przed rekonstrukcją więzadeł krzyżowych przednich mojego kolana zdawał się chwilami stawać w miejscu. Serio, miesiące spędzone na niecierpliwym wyczekiwaniu upływały bardzo wolno. Przypomnę Wam, że przed kontuzją byłem piłkarzem, bez nieszczerej skromności powiem, że bardzo dobrze zapowiadającym się młodym piłkarzem. Chciałem więc jak najszybciej powrócić do treningów. Szczęście w nieszczęściu, że rehabilitacja pomagała mi w jakimś stopniu zwalczyć problem bardzo dłużącego się czasu. Chwileczkę... Jak to rehabilitacja?! Przed operacją?! Oczywiście, że tak! Nic mi się nie pomyliło. Rehabilitacja przedoperacyjna jest równie ważna co ta, którą zajmiesz się po operacji. Uwierz mi, że należy się do niej przyłożyć, a dzięki temu później będzie luźniej;) Mówiąc później mam na myśli czas po operacji, kiedy to intensywność wymaganych od Ciebie ćwiczeń nie raz spędzi Ci sen z powiek, dosłownie!

       Teraz powiem Ci coś, czego raczej nie usłyszysz od większości lekarzy. Coś, czego mnie nikt w porę nie powiedział, a do dziś żałuję, że nie miałem o tym pojęcia. Otóż...

środa, 27 sierpnia 2014

kontuzja mojego kolana, cz. VII - "operacja kolana na fundusz, ale wcześniej wizyta prywatnie!"

       Witajcie, co u Was słychać? ;) Tak jak mówiłem w poprzedniej części moich przygód z kolanem (znajdziesz ją tutaj), tym razem przedstawię historię o tym, jakim cudem udało mi się być operowanym przez znakomitego ortopedę, a jednocześnie cudownego człowieka i nie zapłacić za to majątku, a właściwie to nic nie zapłacić! Jak zapewne już się zorientowaliście, szpitalni lekarze nie są wirtuozami skalpela, a koszt operacji kolana w prywatnym szpitalu jest wysoki. Szczerze mówiąc to jest bardzo drogo. Im lepszy specjalista, tym lepiej zarabia. Czysta logika.

       Zdarzają się jednak cudy takie, jakiego doświadczyłem ja;) Postaram się opowiedzieć o tym i pomóc także Wam odnaleźć odpowiednich lekarzy, za których usługi nie będziecie musieli płacić z własnej kieszeni, bo operacja zostanie sfinalizowana przez NFZ. Być może powiesz mi, że dobrzy lekarze przyjmują również w szpitalach publicznych, gdzie za wizytę nie trzeba płacić, ale kolejki do nich sięgają nawet kilka lat! Oczywiście masz rację! Utalentowany doktor, przyjmujący w publicznym szpitalu, jest wyjątkowo oblegany przez pacjentów. Ciężko "dobić się do jego gabinetu" bo najpierw potrzebne jest skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu, następnie zarejestrowanie się na wizytę przez uprzednie udanie się do kolejki, która utworzyła się już na poziomie rejestrowania się do lekarza, a następnie grzeczne ustawienie się w kolejce do gabinetu doktora, która zdaje się nie mieć końca, gdyż niektórzy ludzie wyczekują przed gabinetem owego lekarza nawet 6 godzin przed rozpoczęciem jego dyżuru! Zaczynają się przepychanki słowne, a czasem nawet fizyczne. W kolejce słychać międzyludzkie szepty znane z czasów komunizmu - "pan tu nie stał", "ja wejde przed ponem, bo się tylko o coś zapytam doktóra".

       Wielu z ludzi oczekujących w kolejce próbuje być cwana i wcale nie rejestruje się na wizytę, unikając tym samym stania w kolejce do rejestracji. Liczą później na litość lekarza, który i tak ich przyjmie. Przez takie działania my sami możemy nie zostać przyjęci przez lekarza, pomimo że przyjechaliśmy, czekaliśmy, zarejestrowaliśmy, znów czekaliśmy. Sam byłem świadkiem sytuacji, gdy bardzo wzięty lekarz skończył dyżur i wychodził z gabinetu oświadczając nadal liczącym na wizytę u niego pacjentom, że teraz przez kilka godzin dyżur będzie miał inny lekarz - ludzie słysząc to w jednej chwili się rozeszli, a nowo przybyły na dyżur lekarz nie miał ani jednego pacjenta. Wszyscy woleli przyjść za tydzień do swojego wymarzonego doktora. Tak, to nie pomyłka, za tydzień! Następną okazję na wizytę u naszego wspaniałego doktora będziemy mieli równo za tydzień, gdyż najczęściej wygląda to tak, że najlepszy doktor dyżuruje w szpitalu tylko raz w tygodniu. W takim przypadku jesteśmy wykończeni psychicznie i fizycznie (pamiętajmy, że nasze kolano ciągle boli, utrudnia poruszanie się, a w poczekalni przed gabinetem może nie znaleźć się życzliwej osoby, która ustąpi miejsca siedzącego...). Nie jest to wina lekarza. Taki ma plan dnia i nic na to nie poradzi. To dlatego, że doktor ma na przyjęcie pacjentów np. tylko 5 godzin - później musi udać się na blok operacyjny, gdzie wykonuje artroskopie kolana, rekonstrukcje ACL więzadeł krzyżowych przednich, szyje łąkotki, itd. Aby uniknąć takich sytuacji radzę...

wtorek, 26 sierpnia 2014

kontuzja mojego kolana, cz. VI - "wizyta u fizjoterapeuty, to się opłaca!"

       Witajcie;) Punktualnie melduje się z nowym postem, który będzie kontynuacją opowieści o przebiegu i leczeniu mojego kolana (poprzednią część znajdziesz tutaj). Zgodnie z obietnicą, opowiem o mojej wizycie u fizjoterapeuty. Oczywiście w prywatnym gabinecie...

       Wielu z Was być może ciekawi fakt, że skoro już podjąłem się leczenia prywatnego, to dlaczego swoje kroki skierowałem najpierw do prywatnego gabinetu fizjoterapii, a nie do prywatnego gabinetu jakiegoś ortopedy? Spieszę z wyjaśnieniami. Powodów takiego przebiegu sprawy jest przynajmniej kilka. Przede wszystkim jednak chodziło o to, że tego fizjoterapeutę praktycznie wszyscy moi znajomi chwalili i polecali, a nie miałem jeszcze takiego rozeznania wśród lekarzy ortopedów. Można powiedzieć, że o kilku doktorach usłyszałem opinie całkowicie przeciwne od pozytywnych. O wielu z nich słyszałem, że w swoich prywatnych gabinetach nie zajmują się sumiennie pacjentami i wszelką opiekę czy diagnozę zlecają swoim pracownikom (mniej znanym ortopedom), a sami traktują swój gabinet, jak firmę, w której są prezesami i nie podejmują się bezpośredniego kontaktu z pacjentami. Kolejnym powodem jest fakt, że fizjoterapeuta przeprowadza od razu zabiegi (masaże, drenaże limfatyczne), które niesamowicie poprawiają stan kolana.

       DOBRY fizjoterapeuta jest w stanie poprawić kąt zgięcia i wyprost, za pomocą poprawy krążenia zlikwidować opuchliznę (oczywiście nie całą, nie od razu), pozbyć się krwiaków, które wystąpiły w kolanie wskutek urazu, a także zmniejszyć ból, bo przecież bardzo często się pojawia i nam towarzyszy. Może również podjąć się wstępnej diagnozy, ponieważ doskonale wie, w jaki sposób zmienia się styl i zakres ruchu kolana w przypadku zerwania któregoś z wiązadeł, a przypominam, że jest ich wiele w naszym kolanie. Tłumaczy i prezentuje, jak tymczasowo się poruszać, aby unikać nadwyrężania stawu kolanowego, a także biodrowego! Być może to niespodzianka dla wielu z Was, ale jeśli nie zadbamy o odpowiedni sposób poruszania się (nawet o kulach) przy kontuzji kolana, możemy uszkodzić sobie biodro, albo po kilku latach przypomni ono o sobie poprzez objawy zwyrodnienia stawu. Fizjoterapeuta wstępnie wyjaśnia, czego należy się spodziewać, jak prawdopodobnie będzie wyglądało nasze dalsze leczenie. Obrazuje całą sytuację, tłumaczy budowę kolana, chrząstek, powie dlaczego i skąd wzięły się krwiaki, które są odpowiedzialne za blokowanie ruchu kolana i wywoływanie bólu przy poruszaniu nim. Jednak poza tymi oczywistymi korzyściami, płynącymi z wizyty u fizjoterapeuty, jest jeszcze jedna, wydaje mi się najważniejsza dla nas sprawa, która w sposób najbardziej dotkliwy odbije się pozytywnie na naszym przyszłym zdrowiu. Mianowicie chodzi o to, że...

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

kontuzja mojego kolana, cz. V - "gips panu szkodzi! zdjąć go natychmiast!"

       Zapinamy pasy i startujemy z kolejną, tym razem poniekąd szczęśliwą odsłonę przygody z moim kolanem, jednak równie bolesną co w poprzedniej części (znajdziesz ją tutaj). Moje szczęście polegało na tym, że trafiłem na wyjątkowo ciepłych i życzliwych ludzi w moim klubie sportowym. To oni pomogli mi dostać się do bardzo dobrego, bardzo obleganego i... bardzo drogiego fizjoterapeuty. Okazały się to najlepiej wydane pieniądze w moim życiu, ale o tym później.

       Przyjmował on jedynie w swoim prywatnym gabinecie, gdzie chociaż za wizytę trzeba było słono zapłacić to czas oczekiwania był, jak na prywatne wizyty, zaskakująco długi. Spowodowane było to bardzo dużą ilością pacjentów, którzy zamiast dostać się od razu do innego fizjoterapeuty, woleli zapisać się na wizytę tutaj i czekać na nią nawet trzy tygodnie. Wynikało to również z sumienności samego fizjoterapeuty, który na jednego pacjenta poświęcał stosunkowo dużo czasu, nieco ponad godzinę. 

       Dzięki staraniom mojego trenera, jak również wspaniałego kierownika drużyny, udało się załatwić wizytę po dwóch dniach, czyli na wtorek (w sobote mecz i kontuzja, w niedziele wizyta w szpitalu, wtorek fizjoterapeuta). Co ciekawe i wydaje mi się, że niesamowicie istotne dla mojego zdrowia, fizjoterapeuta zadzwonił do mnie w poniedziałek, czyli dzień przed wizytą i nakazał mi natychmiastowe...

sobota, 23 sierpnia 2014

kontuzja mojego kolana, cz. IV - "skandaliczne zakładanie gipsu"

       Obiecany wcześniej (poprzednia część tutaj) bardzo dokładny opis zakładania gipsu na moje biedne kolano. Pan zakładający mi owy gips był przy tym mówiąc kulturalnie - niesamowicie niedelikatny. Leżałem na plecach i czekałem chwile, sam przy tym nie rozumiejąc, czemu oczekiwałem jak na ścięcie. Dziwna intuicja okazała się nieomylna. Zaczęło się... Istna tragedia! Byłem tak szarpany na wszystkie strony, że leżąc na łóżku o mało z niego nie spadłem, a nieuprzejmy pan starał się wyprostować moje kolano, wciskając je ciężarem...

kontuzja mojego kolana, cz. III - "nieszczęsna wizyta w szpitalu"

       Kontynuując opowieść o moim nieszczęsnym kolanie (poprzednią część znajdziesz tutaj) rozpocznę od momentu, w którym zatrzymałem się ostatnio. Kilka godzin po urazie, nie czując żadnego bólu, odczuwałem dosyć duży niepokój. Niestety moje obawy okazały się jak najbardziej słuszne. Już wieczorem kolano dało o sobie znać. Rozpoczął się potężny ból, uniemożliwiający chodzenie, a widoczny już gołym okiem obrzęk stawu utrudniał nawet zginanie i prostowanie kolana. Noga zaczęła przypominać jeden wielki baniak. Nie czekając na dalszy rozwój zdarzeń wczesnym rankiem udałem się z rodzicami do szpitala. Zwykłego, państwowego szpitala, jakich pełno w naszym przepięknym nadwiślańskim kraju.

       Dzień rozpoczęty w szpitalnej poczekalni nie może być ani szczęśliwy, ani udany. Rejestracja i oczekiwanie w niekończącej się kolejce. Tak zleciał mi cały poranek. Podczas gdy doczekałem się na swoją kolei, słońce już dawno przeszło na zachodnią stronę. Wizyta w gabinecie, na którą przyszło mi tak długo i niecierpliwie czekać w kolosalnej kolejce okazała się zarówno zaskakująco krótka co zaskakująco nic niewnosząca. Więcej czasu niż badania (nieczułe miętoszenie bardzo bolącego kolana, próbowanie wyprostować je na siłę oraz usiłowanie wykonania pełnego zgięcia) zajęła dyżurującemu doktorowi...

niedziela, 17 sierpnia 2014

kontuzja mojego kolana, cz. II - "tak doszło do zerwania wiązadeł ACL"

W poprzednim poście dotyczącym mojego kolana (znajdziesz go tutaj) zakończyłem na skromnej, ale słusznej autorefleksji, że kontuzja, którą nabyłem podczas meczu piłki nożnej (przy bardzo, bardzo dużym udziale zawodnika drużyny przeciwnej) jest mimo wszystko w największym stopniu spowodowana moją własną, nadmierną ambicją, skrajnym przeciążaniem stawów w okresie intensywnego dojrzewania, w którym to właśnie wtedy się znajdowałem. Mówiąc dosadnie, w gruncie rzeczy sam sobie jestem winien, ale to nic! Przecież ludzką rzeczą jest się pomylić! Prawda? Prawda! Niestety, stwierdzenie to nie może odnosić się do lekarzy... Oczywiste jest, że w ich pracy nie ma miejsca na pomyłki lub niedouczenie. Jednak rzeczywistość polskich szpitali na każdym kroku nakazuje nam porzucić wiarę w kompetencje ludzi tam pracujących. Ludzi, którym powierzamy przecież swój najcenniejszy skarb, a mianowicie własne zdrowie. O tym później.

       Wróćmy do mojego kolana. Konkretny sposób, w jaki zerwały się moje więzadła krzyżowe przednie doskonale zapadł mi w pamięć. Stojąc tyłem do bramki przeciwnika przyjmowałem piłkę z powietrza prawą nogą (stojąc całym ciężarem ciała na lewej) i wykonałem jednocześnie półobrót w prawo tak, aby w chwili przyjęcia piłki od razu "zabrać się z nią" w kierunku bramki. Pech, nieszczęście, a może układ gwiazd chciał, aby dokładnie w chwili, w której byłem już w połowie obrotu (stojąc jedynie na lewej nodze, której kolano było lekko zgięte i mocno skierowane do środka) wpadł na moje plecy rozpędzony, ale spóźniony z interwencją przeciwnik...

       Poczułem chrupnięcie. Właściwie był to trzask. Dźwiękowo porównać można go do mocnego strzelenia kostkami palców. Ból? Właściwie w samej chwili trzasku więzadeł nie było o nim mowy. Zastąpiło go inne, niesamowicie dziwne odczucie...

czwartek, 14 sierpnia 2014

Zabiegi rehabilitacyjne, część 3 - krioterapia

Krioterapia to zabieg, którego skutki odczuwamy już w chwili rozpoczęcia go. Można powiedzieć, że od razu poczujemy efekt mrożący krew w żyłach;), gdyż mniej więcej na tym to polega. Zabieg ma na celu przyspieszenie krążenia krwi w kolanie poprzez wykorzystanie bardzo niskiej temperatury. Zapewne pamiętasz post, w którym mówiłem o zbawiennym wpływie przykładania lodu od razu po nabyciu urazu. Zwykły lód przyłożony do bolącego miejsca przez szmatkę lub ręcznik (nigdy bezpośrednio na skórę bo sobie ją odmrozimy!!!) potrafił wiele zdziałać, tak krioterapia działa cuda! Moja zawodna pamięć nie pozwala mi powiedzieć ile dokładnie trwa ten zabieg, ale z pewnością od kilku do kilkunastu minut. Urządzenia przeznaczone do krioterapii są różnej wielkości i jakości. Nieliczne gabinety wykorzystują urządzenia z prawdziwego zdarzenia, z najwyższej pułki cenowej i wydajnościowej. Najczęściej spotykamy się z rękawem zakładanym na kolano, do którego wlewana jest ciecz ze specjalistycznego urządzenia, zapewniającego bardzo niską temperaturę owej cieczy. Odczuwamy chłód, jednak wbrew wyobrażeniom nie jest to...

środa, 13 sierpnia 2014

Zabiegi rehabilitacyjne, część 2 - pole magnetyczne

       Zadaniem tego typu zabiegów jest przyspieszenie gojenia się stawu kolanowego. Podobno powoduje usprawnienie i polepszenie przepływu krwi w naczyniach krwionośnych, dzięki czemu odpowiednie stosowanie pola magnetycznego ma pozytywny wpływ na poprawę stanu zdrowia naszego stawu. Pojedynczy zabieg trwa kilka lub kilkanaście minut. Polega on na...

wtorek, 12 sierpnia 2014

Zabiegi rehabilitacyjne, część 1 - laser

Po dowolnej operacji stawu kolanowego, przy wypisie ze szpitala, dostajemy karteczkę ze skierowaniem na określoną ilość zabiegów, najczęściej są to: 10x pole magnetyczne, 10x laser, 10x krioterapia.

Zabieg laserami jest bardzo prosty i bezbolesny, a urządzenie, którym jest on wykonywany pozwala na przeprowadzanie zabiegów na praktycznie każdej części ciała, która tego potrzebuje.
 Jak widać na załączonym obrazku zabieg leserem polega na przyłożeniu czegoś w rodzaju długopisu do kolana, po czym następuje dźwięk, charakterystyczne "piknięcie" wydawane przez urządzenie i przesuwamy urządzonko trochę w bok w celu czekania na następne "piknięcie". cały proces trwa kilka, kilkanaście minut. Niezbędne przy przeprowadzaniu zabiegu jest posiadanie specjalnych okularów chroniących nasz wzrok przed szkodliwym działaniem laseru na oczy. Często w gabinetach fizjoterapeutycznych tylko pierwszy zabieg wykonywany jest przez fizjoterapeutę, a przy każdym następnym... ustawia on maszynę na odpowiednie parametry i przekazuje nam ten magiczny długopis abyśmy sami przykładali go punktowo na kolano. Nie ma się jednak czego obawiać. Urządzenie po wykonaniu zaprogramowanej serii samo się wyłączy. Należy tylko pamiętać o zmianie miejsca po "piknięciu" i o tym, żeby długopisik cały czas w miarę przylegał do kolana (nie chcemy przecież działać laserem w inne niepowołane miejsca lub osoby!). Zadaniem takiego zabiegu jest zredukowanie blizn, a także wpłynięcie na wewnętrzne struktury kolana. Koszt jednorazowego zabiegu w prywatnym gabinecie rehabilitacyjnym nie jest wysoki. Można śmiało powiedzieć, że jest tani - około 5 zł. Teraz moja uwaga! Wiedza, którą podzielę się z wami, ponieważ możecie nie mieć tyle szczęścia do specjalistów, co ja - kilku lekarzy ortopedów, z którymi miałem do czynienia, wskazywało wyraźnie, że...

wtorek, 5 sierpnia 2014

stabilizatory, ortezy, ściągacze, opaski...

 
 
Na rynku dostępnych jest wiele urządzeń, bo ich często skomplikowana konstrukcja nakazuje je tak nazywać, których zadaniem jest ochrona i wspomaganie pracy naszego kolana. Warto zaznaczyć, że jeśli mieliśmy jakiś zabieg i dostaliśmy od lekarza karteczkę (coś jakby receptę) na orteze, stabilizator, to raz na trzy lata przysługuje nam do niej dopłata z NFZ-u. Naprawdę nie pamiętam już dokładnie kwoty, ale jest to chyba coś w granicach 150 zł - jeśli się pomyliłem to proszę o poprawienie mnie w komentarzu:)
 
 
 Oto orteza stawu kolanowego - zapewnia największą kontrolę nad pooperacyjnym kolanem lub takim, które dopiero czeka na stół operacyjny i wymaga wyjątkowej ochrony. Taki stabilizator pozwala na regulację kąta zgięcia i wyprostu. Po obu stronach kolana są zegary, na których ustala się kąt zgięcia i wyprostu z dokładnością do nawet 5 stopni. Pozwala to uniknąć w codziennym życiu...