sobota, 28 czerwca 2014

kontuzja mojego kolana, cz. I - "zmęczenie, od tego się zaczęło"

       Kiedy pierwszy raz zerwałem wiązadło krzyżowe przednie w lewym kolanie, a było to w 2011 roku, miałem zaledwie 16 lat. Był koniec pachnącego maja, piękna wiosenna pogoda, a ja kończyłem właśnie pierwszą klasę elitarnego liceum. Dobiegał końca również sezon Małopolskiej Ligii Juniorów Młodszych. Spełniały się moje marzenia, a w głowie rozkwitały już następne, związane z poważną grą. Tak, byłem piłkarzem, na dodatek takim, którego przygoda z profesjonalną piłką miała się wkrótce rozpocząć na dobre. Dwa ostatnie sezony przed złapaniem kontuzji kolana były dla mnie bardzo intensywne. Spodziewałem się bowiem, że będą ostatnimi spędzonymi w juniorskiej kadrze i chciałem zamknąć ten etap jak najlepszymi osiągnięciami. Wiedzieli o tym również trenerzy, dlatego eksploatowali mnie jak tylko mogli. Regularnie grałem i trenowałem ze swoim rocznikiem oraz ze starszymi o kilka lat. Zdarzało się też, że odbywałem treningi z seniorami. Jak zawsze pod koniec sezonu zmęczenie dawało o sobie znać, jednak nie zamierzałem odpuścić ani jednego meczu, a nawet treningu. Czułem, że są osoby, które na mnie liczą, a ja nie mogę ich zawieść. Codziennie grałem także "osiedlowe mecze" na boisku koło bloku. Poziom był zdecydowanie niższy, jednak zawsze to kilka godzin dziennie więcej spędzonych na grze. Patrząc przez pryzmat czasu mogę śmiało stwierdzić, co jest jedną z głównych przyczyn nabawienia się przeze mnie tak poważnej kontuzji, jaką jest zerwanie wiązadeł w kolanie. Zmęczenie! Tak, mój organizm był zmęczony! Ja byłem zmęczony, zmęczony nie fizycznie, nie psychicznie. Chodziło o zwykłe zmęczenie materiału. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że przed kontuzją...

piątek, 27 czerwca 2014

Wkrótce zaczynamy

Ból kolana, skręcenie, naciągnięcie, naderwanie bądź zerwanie wiązadła, pęknięta łąkotka... Rezonans, artroskopia, rekonstrukcja ACL... Dla człowieka choć trochę zorientowanego w temacie takie słowa wypowiedziane przez lekarza brzmią niczym najczarniejszy scenariusz. Nie wspominając już o zawodowych sportowcach...  Zaczynają się poważne kłopoty z powrotem do sportu, a nawet do zwyczajnego funkcjonowania. Głowa do góry! Wspólnymi siłami uda nam się osiągnąć sukces, jakim niewątpliwie będzie powrót do pełnej sprawności!

takiekolano.blogspot.com