Zobacz także:

środa, 27 sierpnia 2014

kontuzja mojego kolana, cz. VII - "operacja kolana na fundusz, ale wcześniej wizyta prywatnie!"

       Witajcie, co u Was słychać? ;) Tak jak mówiłem w poprzedniej części moich przygód z kolanem (znajdziesz ją tutaj), tym razem przedstawię historię o tym, jakim cudem udało mi się być operowanym przez znakomitego ortopedę, a jednocześnie cudownego człowieka i nie zapłacić za to majątku, a właściwie to nic nie zapłacić! Jak zapewne już się zorientowaliście, szpitalni lekarze nie są wirtuozami skalpela, a koszt operacji kolana w prywatnym szpitalu jest wysoki. Szczerze mówiąc to jest bardzo drogo. Im lepszy specjalista, tym lepiej zarabia. Czysta logika.

       Zdarzają się jednak cudy takie, jakiego doświadczyłem ja;) Postaram się opowiedzieć o tym i pomóc także Wam odnaleźć odpowiednich lekarzy, za których usługi nie będziecie musieli płacić z własnej kieszeni, bo operacja zostanie sfinalizowana przez NFZ. Być może powiesz mi, że dobrzy lekarze przyjmują również w szpitalach publicznych, gdzie za wizytę nie trzeba płacić, ale kolejki do nich sięgają nawet kilka lat! Oczywiście masz rację! Utalentowany doktor, przyjmujący w publicznym szpitalu, jest wyjątkowo oblegany przez pacjentów. Ciężko "dobić się do jego gabinetu" bo najpierw potrzebne jest skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu, następnie zarejestrowanie się na wizytę przez uprzednie udanie się do kolejki, która utworzyła się już na poziomie rejestrowania się do lekarza, a następnie grzeczne ustawienie się w kolejce do gabinetu doktora, która zdaje się nie mieć końca, gdyż niektórzy ludzie wyczekują przed gabinetem owego lekarza nawet 6 godzin przed rozpoczęciem jego dyżuru! Zaczynają się przepychanki słowne, a czasem nawet fizyczne. W kolejce słychać międzyludzkie szepty znane z czasów komunizmu - "pan tu nie stał", "ja wejde przed ponem, bo się tylko o coś zapytam doktóra".

       Wielu z ludzi oczekujących w kolejce próbuje być cwana i wcale nie rejestruje się na wizytę, unikając tym samym stania w kolejce do rejestracji. Liczą później na litość lekarza, który i tak ich przyjmie. Przez takie działania my sami możemy nie zostać przyjęci przez lekarza, pomimo że przyjechaliśmy, czekaliśmy, zarejestrowaliśmy, znów czekaliśmy. Sam byłem świadkiem sytuacji, gdy bardzo wzięty lekarz skończył dyżur i wychodził z gabinetu oświadczając nadal liczącym na wizytę u niego pacjentom, że teraz przez kilka godzin dyżur będzie miał inny lekarz - ludzie słysząc to w jednej chwili się rozeszli, a nowo przybyły na dyżur lekarz nie miał ani jednego pacjenta. Wszyscy woleli przyjść za tydzień do swojego wymarzonego doktora. Tak, to nie pomyłka, za tydzień! Następną okazję na wizytę u naszego wspaniałego doktora będziemy mieli równo za tydzień, gdyż najczęściej wygląda to tak, że najlepszy doktor dyżuruje w szpitalu tylko raz w tygodniu. W takim przypadku jesteśmy wykończeni psychicznie i fizycznie (pamiętajmy, że nasze kolano ciągle boli, utrudnia poruszanie się, a w poczekalni przed gabinetem może nie znaleźć się życzliwej osoby, która ustąpi miejsca siedzącego...). Nie jest to wina lekarza. Taki ma plan dnia i nic na to nie poradzi. To dlatego, że doktor ma na przyjęcie pacjentów np. tylko 5 godzin - później musi udać się na blok operacyjny, gdzie wykonuje artroskopie kolana, rekonstrukcje ACL więzadeł krzyżowych przednich, szyje łąkotki, itd. Aby uniknąć takich sytuacji radzę...
zaglądnąć do internetu, gdzie bez trudu znajdziemy adres kliniki prywatnej, w której doktor również przyjmuje, jednak za opłatą. Spytasz mnie "Jak to?? Obiecywałeś, że na fundusz, a tu trzeba płacić?" Od razu więc wyjaśniam - owszem operacja za darmo, ale za pierwszą wizytę u naszego upragnionego lekarza lepiej udać się do prywatnego gabinetu i zapłacić za nią, nawet jeśli będzie to oznaczało jednorazowy wydatek 300 zł. Obejdzie się bez nerwowego wyczekiwania wielu godzin w kolejkach i użerania się z poddenerwowanymi ludźmi, ciągle gorączkowo zadając sobie pytanie "przyjmie mnie czy nie?". Opłaca się to zwłaszcza osobom, które na ową wizytę muszą przyjechać z bardzo daleka.

       Wizyta w prywatnym gabinecie będzie przebiegała inaczej. Najpierw musimy przez telefon zarejestrować się na dany dzień i daną godzinę, po czym pojawić się w tym terminie i bezstresowo wejść do gabinetu. Doktor również bez nerwów i wizji tłumu czekającego przed drzwiami, zajmie się nami w sposób dokładniejszy. Podczas takiej wizyty będzie przeprowadzony wywiad co dokładnie się stało, badanie stabilności kolana oraz zostanie nam wypisane skierowanie do szpitala (publicznego!) na finansowany przez NFZ zabieg, który wykona właśnie ten wymarzony lekarz, u którego teraz jesteśmy (artroskopii kolana lub rekonstrukcji wiązadeł krzyżowych przednich, tylnych, bocznych - w zależności od potrzeb). Możecie mieć wątpliwości, czy Wasz upatrzony specjalista przyjmuje w prywatnym gabinecie. Postaram się je rozwiać i wytłumaczyć dlaczego jest to wręcz pewne. Otóż jeżeli "namierzony" przez Was lekarz naprawdę jest wybitnym specjalistą, to jego głównym źródłem utrzymania dawno przestał być etat w szpitalu. Na pewno przyjmuje w swoim prywatnym gabinecie, bądź w jakiejś prywatnej klinice. Broń Boże nie zawsze wynika to z ich pazerności! Spowodowane jest to raczej zjawiskiem, o którym opowiadałem wyżej - tłumy pacjentów chętnych na wizytę właśnie u niego i brak pieniędzy w publicznym szpitalu na zorganizowanie i zapłacenie doktorowi za większy wymiar godzin przyjęć, a co się z tym wiąże zwiększenie limitu przeprowadzanych przez niego operacji.

Ciąg dalszy znajdziesz tutaj

4 komentarze:

  1. Zgadzam się z tym co napisałeś, miałam identyczną sytuację, z tym, że złapać doktorka telefonicznie zakrawało na cud - udało się po tygodniu wydzwaniania :P Wizyta 200 zł, ale potem więzadłowy majstersztyk w szpitalu w innym mieście za free :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto zakombinować;) ciekawe, jak tam teraz Twoje kolano ;p

      Usuń
  2. Minęły 4 lata, więc teoretycznie wszystko jest ok ;) Choć coś znowu z nim szwankuje, ale w nieco innym miejscu, więc czeka mnie kolejna wizyta u ortopedy, ale tym razem już innego.

    OdpowiedzUsuń