Zobacz także:

wtorek, 26 sierpnia 2014

kontuzja mojego kolana, cz. VI - "wizyta u fizjoterapeuty, to się opłaca!"

       Witajcie;) Punktualnie melduje się z nowym postem, który będzie kontynuacją opowieści o przebiegu i leczeniu mojego kolana (poprzednią część znajdziesz tutaj). Zgodnie z obietnicą, opowiem o mojej wizycie u fizjoterapeuty. Oczywiście w prywatnym gabinecie...

       Wielu z Was być może ciekawi fakt, że skoro już podjąłem się leczenia prywatnego, to dlaczego swoje kroki skierowałem najpierw do prywatnego gabinetu fizjoterapii, a nie do prywatnego gabinetu jakiegoś ortopedy? Spieszę z wyjaśnieniami. Powodów takiego przebiegu sprawy jest przynajmniej kilka. Przede wszystkim jednak chodziło o to, że tego fizjoterapeutę praktycznie wszyscy moi znajomi chwalili i polecali, a nie miałem jeszcze takiego rozeznania wśród lekarzy ortopedów. Można powiedzieć, że o kilku doktorach usłyszałem opinie całkowicie przeciwne od pozytywnych. O wielu z nich słyszałem, że w swoich prywatnych gabinetach nie zajmują się sumiennie pacjentami i wszelką opiekę czy diagnozę zlecają swoim pracownikom (mniej znanym ortopedom), a sami traktują swój gabinet, jak firmę, w której są prezesami i nie podejmują się bezpośredniego kontaktu z pacjentami. Kolejnym powodem jest fakt, że fizjoterapeuta przeprowadza od razu zabiegi (masaże, drenaże limfatyczne), które niesamowicie poprawiają stan kolana.

       DOBRY fizjoterapeuta jest w stanie poprawić kąt zgięcia i wyprost, za pomocą poprawy krążenia zlikwidować opuchliznę (oczywiście nie całą, nie od razu), pozbyć się krwiaków, które wystąpiły w kolanie wskutek urazu, a także zmniejszyć ból, bo przecież bardzo często się pojawia i nam towarzyszy. Może również podjąć się wstępnej diagnozy, ponieważ doskonale wie, w jaki sposób zmienia się styl i zakres ruchu kolana w przypadku zerwania któregoś z wiązadeł, a przypominam, że jest ich wiele w naszym kolanie. Tłumaczy i prezentuje, jak tymczasowo się poruszać, aby unikać nadwyrężania stawu kolanowego, a także biodrowego! Być może to niespodzianka dla wielu z Was, ale jeśli nie zadbamy o odpowiedni sposób poruszania się (nawet o kulach) przy kontuzji kolana, możemy uszkodzić sobie biodro, albo po kilku latach przypomni ono o sobie poprzez objawy zwyrodnienia stawu. Fizjoterapeuta wstępnie wyjaśnia, czego należy się spodziewać, jak prawdopodobnie będzie wyglądało nasze dalsze leczenie. Obrazuje całą sytuację, tłumaczy budowę kolana, chrząstek, powie dlaczego i skąd wzięły się krwiaki, które są odpowiedzialne za blokowanie ruchu kolana i wywoływanie bólu przy poruszaniu nim. Jednak poza tymi oczywistymi korzyściami, płynącymi z wizyty u fizjoterapeuty, jest jeszcze jedna, wydaje mi się najważniejsza dla nas sprawa, która w sposób najbardziej dotkliwy odbije się pozytywnie na naszym przyszłym zdrowiu. Mianowicie chodzi o to, że...
taki dobry i szanowany fizjoterapeuta to istna skarbnica wiedzy o lekarzach! Doskonale orientuje się, który jest zdolny, sumienny pracowity, a który jest zwykłym lichwiarzem i będzie umawiał nas na masę wizyt, które nic nie wnoszą, a wręcz przeciwnie... wynoszą pieniądze z naszego portfela. Naprawdę spore pieniądze. To właśnie za tego typu informacje cenię najbardziej mojego fizjoterapeutę. Spotyka się z wieloma ludźmi przed i po operacjach, zbierając w ten sposób sporą wiedzę na temat ich mniej lub bardziej fachowego podejścia. W ten oto sposób usłyszałem o znakomitym ortopedzie, prawdziwym lekarzu z powołania. Następnie podpytałem o niego również w innych źródłach (tak dla potwierdzenia) i wszystko się potwierdziło.

       Co do samej wizyty u fizjoterapeuty, oczywiście moje kolano odżyło, ale nie mogę powiedzieć żeby przyszło to łatwo i przyjemnie. Ból, z jakim odbywa się drenaż limfatyczny to sprawa nie do opisania. Nawet dla ludzi, którzy mają wysoką odporność na ból (za takiego się uważam) jest to, mówiąc kulturalnie, przeżycie zapadające w pamięć na bardzo długo, a być może i do końca życia. Wydaje mi się, że siła z jaką fizjoterapeuta zatapiał palce w moim kolanie (trafiając przy tym precyzyjnie w odpowiednie nerwy) wywołałaby olbrzymi ból nawet gdyby masaż odbywał się na całkowicie zdrowym kolanie. Potworny ból! Ból tak wielki, że pan przed przystąpieniem do drenażu limfatycznego powiedział mi, że nie zdziwi się, jeśli podczas masażu będę próbował go kopnąć! Z tego względu przybrał odpowiednią pozycję, która mi to uniemożliwiała. Oczywiście nie próbowałem kopnąć go ani razu, ale śmiało muszę przyznać, że taka myśl towarzyszyła mi przez większość masażu;). Całe ciało napina się, sztywnieje, ciężko złapać stabilny i  regularny oddech. Nic przyjemnego, ale jest to konieczne;) Okazało się też, że większość krwiaków, jakie występowały w moim kolanie powstało wskutek wizyty w szpitalu i zakładania mi gipsu. Podejrzewałem to od początku, a pan fizjoterapeuta tylko mnie w tym utwierdził.

       Miałem już upatrzonego świetnego lekarza, ordynatora jednego ze szpitali, który jednak znajdował się daleko od mojego miejsca zamieszkania. O tym, co zrobiłem w takiej sytuacji opowiem już niedługo. Zachęcam Was do komentowania i dzielenia się swoimi przeżyciami, pytaniami, wątpliwościami, które mam nadzieje razem rozwiejemy. Trzymajcie się! ;)

Ciąg dalszy znajdziesz tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz