Powrotu ze szpitala do utęsknionego domu nie można porównać z niczym innym. Kto sam był, widział na własne oczy i przeżył na własnej skórze to wie, o czym mówię. Poprzednią część, w której opisywałem pobyt w szpitalu, znajdziesz
tutaj. Znana anegdota głosi, że
na pobyt w szpitalu trzeba mieć końskie zdrowie. Nie da się ukryć, że w tym stwierdzeniu jest wiele prawdy. Potwierdzą to nie tylko osoby po rekonstrukcji wiązadeł kolana, ale wszyscy pacjenci. Nie ma to jak
zastąpić szpitalną pryczę własnym łóżkiem, a długich, szarych i ponurych korytarzy widokiem z domowego okna. Choćbyśmy trafili na najmilszy na świecie personel medyczny to i tak nie zastąpi nam on ciepła domowego ogniska, a
szpitalne jedzenie... cóż. Pozostawię to bez komentarza, gdyż mógłby okazać się on niesmaczny.
Wyjście ze szpitala jest procesem długim i skomplikowanym. Celowo użyłem tu słowa proces, gdyż właśnie z tym rzeczownikiem kojarzą mi się wszystkie procedury, które musimy przejść.
Listę dokumentów, które musisz mieć podczas wyjścia, opiszę poniżej. Na razie zacznijmy od początku, a początek jest niewinny. Z samego rana, jak co dzień przed godziną ósmą, rozpoczyna się obchód.
Ogląda nas nieliczna grupa lekarzy w towarzystwie bardzo licznej grupy stażystów - młodych wilków, aspirujących na bycie lekarzami. Ciekawość tych drugich nie ma granic. Sprawiają wrażenie osób, które z przyjemnością zajrzą w każdy otwór Twego ciała, licząc na to, że odnajdą tam jakąś praktyczną wiedzę. Oj bardzo się mylą. Podczas badania jednemu z doktorów może wpaść do głowy myśl typu: "zdrowyś już, idź do domu" -
to właśnie początek naszej drogi, która będzie oznaczała także...